czwartek, 19 maja 2011
Games Workshop walczy zawzięcie o fanów. He? Tak, i już tłumaczę swoje rozumowanie.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że "kontrolowane przecieki" tak nakręcające fanowskie serwisy mogą się wkrótce skończyć. Link do posta na Faeit212
GW to korporacja, i jako taka rządzi się swoistymi prawami, musi przestrzegać różnych Norm, ISO itp dupereli które nic dla nas nie znaczą. Od lat masa wieści o nowościach pojawia się w sieci nie rzadko na miesiące przed premierą tego czy owego produktu. Jak to wycieka? Ile z tych niusów to kontrolowane popuszczanie pary służące podgrzewaniu atmosfery w środowisku fanów. Nie uwierzę w to, że cokolwiek wychodzi z firmy w niekontrolowany sposób. Nie uwierzę w wizje fana-nerda skradającego z latarką i foto-aparatem myszkującego po zmroku w mrocznych kazamatach firmy, by cykać fotki niedopieczonych kodeksów czy coś... Nic z tego, nie ma szpiegostwa przemysłowego, jeśli by takowe istniało w sieci pojawiały by się masowo fotki ludków na różnym poziomie zaawansowania projektu. Znalibyśmy koncept arty i szkice armii na lata naprzód. Nic z tego, nie ma NIC! To co wycieka nie ma większego znaczenia dla firmy, niusy wyskakują ledwie na kilka tygodni przed premierą i służą li tylko podkręcaniu zainteresowania. Jes Goodwin, jak twierdził w wywiadzie dla White Dwarfa, pracował nad wizją nowych Dark Eldarów przez ostatnie 8 lat! W sieci nie pojawiło się w tym czasie na ten temat NIC. Fani nie dostają strategicznych planów rozwoju, nie dowiedzą się o tym kiedy pojawi się i jaka będzie kolejna armia do Wh40k, a jakaś będzie. Tego im nie wolno zobaczyć. Myślę, że odpowiednie działy już są przygotowywane na 6ed Czterdziestki. Nowe armie jeśli miały by się ukazać to też to już jest klepnięte. Korporacja ma swoje prawa i plany. Takich rzeczy firma nie wypuści.
W kontrolowany sposób, wybrańcy, kumple i znajomi dostają wyselekcjonowane materiały. Czy w firmie istnieje osobna komórka zajmująca się obsługą tego co można pokazać? Nie przypuszczam, nie ma takiej potrzeby, to co ludziom uda się wykraść nie ma większego znaczenia. Po prostu na rzeczy gotowe i zatwierdzone firma przymyka oko lub daje przyzwolenie. Fotka czy dwie wyrwane ze składu White Dwarfa, na której zobaczymy miesiąc przed premierą plastikowego treemana, nic już nie zmieni. To gotowy i skończony produkt. Inne źródła przecieków to pracownicy sklepów, testerzy, zaufani kumple autorów gier, sami autorzy, tłumacze, drukarnie... Generalnie tego typu przecieki nie szkodzą firmie a wręcz działają na korzyść bo tylko podgrzewają atmosferę. GW nigdy nie stosowała żadnej formy reklamy zewnętrznej. Polega tylko na szeptanej tym bardziej dziwny zdaje się ruch mający na celu wyeliminowanie pojawianie się plotek...
Co powiedzą fani jeśli wycieki się skończą? Czy firma dlatego chce ścigać i zamykać serwisy fanowskie, by sączyć wieści tylko na swoim serwisie? Co na to fani? Czy ludziom będzie obojętne skąd się dowiedzą o nowościach? Czy gracze zgodzą się na cugle i tłumnie przeniosą się tworząc kontrolowaną przez firmę społeczność?
Walka o klienta dopiero się zaczyna...
Labels: Games Workshop, korporacja, plotki
Co do relacji z klientami GW jest pewnego rodzaju fenomenem, gdyż ma własną niszę na którą ma absolutny Monopol. No bo to nie jest wcale tak że inne firmy figurkowe konkurują na dokładnie tej samej przestrzeni. Żadna inna firma nie robi figurek i zasad do świata wh40 czy battla. Z małym zastrzeżeniem firm specjalizujących się w podróbkach i częściach zamiennych, którym to firmom gorąco kibicuję gdyż są jedynymi prawdziwymi zamiennikami do GW :)
GW ma taką a nie inną politykę ponieważ może sobie na to pozwolić, niema konkurencji, klienci są uzależnieni od produktów a wszystko mieści się w granicach prawa. To ciekawy przypadek do obserwacji, GW samo próbuje różnych rzeczy i widzi że uchodzi im to spokojnie na sucho więc idą dalej. Niema w tym nic dziwnego, każda duża firma tak postępuje. Ciekawi mnie jedynie czy kiedyś faktycznie znajdzie się jakaś granica po której przekroczeniu zaczną tracić klientów.