sobota, 24 października 2009
Byłem dziś na konwenciku, szumnie nazwanym Weekendem z Fantasy. Daleko od domu, telepałem się do Domu Kultury, aż na Rakowiec. Raków nie było, za to kupa padłych liści i mokro. Targałem pudło ze stompą...
Impreza kameralna, parę stolików na których uczono podstaw gry w Hordy i Warmachine. To z inicjatywy sponsora, Cytadeli. Przy stoisku Truso, sklepiku starych kumpli, zaobserwowałem pogrywkę w Chaotic. To szybka karcianka oparta o jakiś mangowy serial. Wyglądało fajnie. Chłopaki uczyli też Veto i składanych Star Warsów. Co chwila ktoś się podłączał do zabawy. Nie dało się nudzić. Jutro turniej w Star Warsa. Nie zobaczę.
Konkurs malarski, spóźniłem się, bywa. Dotarłem po trzynastej. Przyjmowanie zgłoszeń już się zakończyło. Squat został w plecaku. Stompę wcisnąłem poza konkursem. Uciechy trochę było, lampy błyskały. Frekwencja chyba średnia. Poziom niektórych prac wysoki, kilka znanych z CMON. Tego należało się spodziewać. Jeden z naszych agentów, Cartman, skosił dwa trzecie miejsca, za oddział i armie. Kratkowani Harlequini w końcu zawalczyli o swoje. Zaiste precyzyjnie pędzlem zmanipulowane i bretońska armia, też niczego sobie.
Oficjalne fotki nagrodzonych prac, powinny pojawić się na stronie konwentu. Na razie podrzucam kilka fotek w swojej galeryjce.
Labels: Slayer of Daemon