wtorek, 7 października 2014

Zapowiada się spore wydarzenie w erpegowym światku, Copernicus Corporation oficjalnie potwierdza rozpoczęcie prac nad tłumaczeniem 2ed Dark Heresy. Oficjalny fanpage projektu Na dniach ma zostać przedstawiona ekipa tłumaczy, warto śledzić ich walla. A tu spotkanie z Wydawcą na kanale Baniaka.
[edit] I jeszcze link do tradycyjnej strony www.darkheresy2.pl

poniedziałek, 6 października 2014



Po sukcesie pierwszej odsłony Figurkowego Karnawału Blogowego, czas na drugą. Muszę się przyznać, że miałem niemały problem z wyborem tematu. Karnawał "Figurkowy" to dość szerokie pojęcie, w którym zamyka się, malowanie kolekcjonerskich pocyców, wszelkie odmiany warhammerów ale też i wargamingi w każdej skali. Jak dobrać temat by każdy mógł coś o swoim hobby napisać? Pytanie o rozmiary kolekcji, cenę najdroższego modelu, procentowy stosunek pomalowanych do tych w zafoliowanych pudełkach dobrze ukrytych przed połowicami gdzieś za tylną ścianką tajnego pawlacza, są chyba nie na miejscu. Jako, że jestem skrzywiony figurkami do RPG i pochodnymi "warhammerów" z tej menażerii mógłbym wykroić masę fajnych pytań ale co z tymi którzy zbierają WWII, albo Napoleona? Poszedłem na kompromis, pytanie pozornie banalne, brzmi: Który spośród modeli w Waszej kolekcji jest tym ulubionym, specjalnym, wyjątkowym i dlaczego?. Niniejszym zarzucam przynętę i idę przeglądać gabloty i skrzynki, gnębiąc się tym co wybrać. O swoim wyborze poinformuję, mam nadzieję, niebawem...
AKTUALIZACJA

A oto i mój wybraniec, długo, naprawdę długo myślałem, który spośród tysięcy moich ludków jest tym najważniejszym. Naturalnym wyborem, wydawać by się mogło, powinien być któryś z Krasnoludów i to pewnie najstarszy z najstarszych, lecz nie... Dlaczego ten niepozorny zakurzony goblin ma w sobie to coś?
W zasadzie z każdą figurką, którą posiadam wiąże się jakaś historia, nie inaczej jest w tym przypadku. Musimy się trochę cofnąć w czasie. Jest rok 1994, rok premiery 4ed Warhammera Fantasy Battle`a, czas gdy wash i drybrush są nowatorskimi i zaawansowanymi technikami malarskimi, Morglum jeden ze stałych klientów "Księgarni u Izy" wymyśla miękkie przejścia "na mokro". To druga rewolucja malarska, którą zaliczamy z kumplami w krótkim czasie, parę miesięcy wcześniej wraz z dostawą pierwszych Citadelek, w kąt poszły emalie i nitro Humbrola. Morglum pokazał nam jak należy malować, nikt przed nim nie robił takich przejść, nikt nie zbliżał się do takiej jakości freehandów. Goblin , którego prezentuję, nie był jakoś wyjątkowo pieszczony, to przeciętny szeregowy z oddziału. Trafił do mnie przy okazji wyprzedaży armii gdy Morglum porzucił ludkowe hobby na rzecz gry na saksofonie. Dziś już nie maluje i nie chce do tego wracać. Ech, nieodżałowana strata dla ludkowego świata... I garść fotek z różnych kątów.

wtorek, 30 września 2014

The Fang 2014 już za nami, oficjalna galeria na fanpage`u Games Workshop Warszawa. Na trzy dni przed postanowiłem wystartować, dzień zmarnowałem na chodzenie wokół pomysłu, wiedziałem jedynie, że wystawię Huntera.

Pierwszy pomysł był tak by myśliwy wypatrywał jakiegoś dużego stwora stojąc mu na głowie. Idealny byłby ambull wygrzebujący się spod ziemi ale go nie miałem. Figurka jest mała nawet jak na krasnoludzkie standardy musiała więc stać wysoko. W grę wchodził jakiś kamień lub skałka rozważałem też konar rozłożystego drzewa. Czasu było jednak za mało by bawić się w detale. Jakiś czas temu przygotowałem sobie kilka pociętych korzeni, z których po wygładzeniu i opaleniu powstały bazy pod ludki czy małe scenki, mam tego jeszcze kilka sztuk, użyję ich w przyszłości albo sprzedam. Sęk w tym, że nadawał się każdy kawałek, wybrałem najmniejszy z płaską powierzchnią na szczycie. Początkowo chciałem by ludek był wyjmowalny ze scenki. Miał być na własnej podstawce, zwykłej kwadratowej ale uznałem że będzie to psuło efekt. Figurka jest tak dziwna, że i tak nie użyję jej do grania. Pierwszym pomysłem było wystawienie jej jako Squata stojącego na zastrzelonym tyranidzie albo orku, niesty regulamin konkursu nie dopuszczał do miksów między systemowych, drętwota jakaś...
Zacząłem od przygotowania korzenia, wyborowałem szparę pod listwę przy nogach ludka i pobejcowałem miejscami starając się jednak zachować w miarę naturalny i trochę surowy wygląd drewna. Podczas grzebania na strychu w poszukiwaniu zaginionej opalarki natrafiłem na zapomniane pudło z bitsami, nie mogłem się oprzeć pokusie by go nie przegrzebać. Znalazłem żabę i pomysł na resztę... Krasnal na górze na sawannie na jasnym tle w scenerii spalonej słońcem, im niżej tym ciemniej i wilgotniej, korzeń będzie wystawał z wody, żaba w krzakach i polujący na nią snotling, tego ostatniego wystarczyło wyjąć z pudełka z goblinami... które mój młody gdzieś skitrał bo po Figurkowym Karnawale Blogowym postanowił przejrzeć "małych zielonych" z MetalMagica.
W końcu zebrałem wszystko do kupy i wziąłem się za malowanie. Krasnal poszedł migiem, szary podkład ze spraja, khaki vallejo + gryphon sepia i rozjaśnienia tym samym z odrobiną białego. Drewno to nieśmiertelne pradawne combo Bestial Brown rozjaśniany Snakebite Leather (farby które mam od 1994 roku). Oldskoolowy ludek to i oldskoolowe farby. Metal na garłaczu to Bolt Gun Metal + Armour Wash (a jakże inaczej najlepszy wash bo nie dość że czarny to jeszcze ma metaliczny pigment), rozjaśniony Mithril Silverem. Buty, z tym miałem kłopot, najpierw były jasno brązowe ale źle to się komponowało, zlewały się z kolbą broni. Przemalowałem je szarymi i potraktowałem washami. Gleba to techniczny Agrella Earth (świetny efekt tanim kosztem) i tufty GamesWorkshop.
Żabę malowałem wg atlasu z płazami, w teorii to rana esculenta czyli żaba wodna, powszechny u nas mieszaniec gatunkowy (walor edukacyjny musi być, a co!). Szary podkład ten sam co w przypadku krasnala, żółty bazowy Bad Moon Yellow, na to wash Thraka Green, rozjaśnienia Goblin Green złamany odrobiną żółtego. Plamki i kropki rozrzedzonymi brązami. Czarny na oko i biały na kropkę blika.
Snotlingów mam kilkadziesiąt wzorów, wiele się powtarza i ich pozy nie są zbyt ciekawe w przeważającej większości wymachują maczugami lub miętoszą w łapach grzyby, ten jest dość wyjątkowy bo skrada się i do tego jest uzbrojony w łuk, idealny myśliwy. Malowany podobnie jak żaba, w tym samym czasie tymi samymi kolorami, ciapki odpuściłem choć pierwotnie chciałem go pomalować identycznie jak żabę, w końcu jest na polowaniu. Czapka Merchrite Red, rozjaśnione na mokro czerwonym z zestawu do gazetowego wydania Władcy Pierścieni, na to glaze Bloodletter Red. Pas przez oczy Hideous Blue i wash Asurmen Blue, ciuszek miał być fioletowy by ładnie dopełniać barwy ale wpadł w brązy po washach i tak już zostało.
Pod korzeń podkleiłem kawałek cienkiej pleksi, obciąłem mniej więcej oble i pomalowałem najpierw na czarno a później mix Dark Angel Green z czarnym by nadać głębi toni... oczywiście tego na fotkach nie widać. Roślinki z akwarystycznego, na szybko wydawały się świetnym pomysłem, miało być ich więcej i gęściej, ostatecznie chyba się nie sprawdziły. Rodzi się pomysł by wyciąć zestaw roślin laserem. Grzyby z greenstuffu miały wypełnić pustą przestrzeń na pniu, żółte dla kontrastu. Jak zwykle za późno się za wszystko zabrałem... I garść fotek na koniec.

poniedziałek, 15 września 2014

Karnawał Blogowy to inicjatywa rozpoczęta przez Inkuba na jego blogu "Wojna w miniaturze". W pierwszym wpisie odnajdujemy także zasady rządzące zabawą. Inicjatywa ma na celu pobudzenie blogującej wargamingowej społeczności. Dziś wspominamy nasze ludzikowe początki...

Modelina
Moja droga do bitewniaków wiodła krętą ścieżką przez krainy gier fabularnych. Dziś nie jestem już wstanie powiedzieć gdzie po raz pierwszy zobaczyłem gry fantasy z figurkami, obstawiam że była to Sobótka (a może Drops) bo artykuły Jaceka Ciesielskiego w Magazynie Razem pojawiły się później. Na pewno miało to miejsce po 1981 roku bo w programie wraz z grą planszową pokazano fragmenty Dragonslayera. Lakoniczne opisy Ciesielskiego rozpaliły we mnie zapał do RPG. Przez następne kilka lat mordowałem plugawe gobliny zamieszkujące mroczne lochy.
Podczas sesji często brakowało mi wyraźnego zaznaczenia gdzie znajdują się członkowie drużyny. Wpadłem na pomysł by ulepić ludki z modeliny... ulepce były pokraczne i straszne ale spełniały swoje zadanie, znacznie lepiej niż pionki od chińczyka. Dodatkowym atutem było to że każdy, nawet upośledzony manualnie, w parę minut przed sesją mógł powołać do życia swoją postać. Fotka nawet w połowie nie oddaje ich uroku.

Prawdziwe Figurki
W 1992 roku udałem się za morze do szwedzkiego kraju, tam po raz pierwszy w życiu zobaczyłem prawdziwy sklep z grami. Nie jakiś smutny papiernik, w którym kurzyły się "Chińczyk", "Grzybobranie" i podróba Monopolu, przywalone paczką szarego papieru toaletowego, a salon gdzie na półkach piętrzyły się HeroQuesty i SpaceCrusadery (te zapamiętałem najlepiej bo miały wielkie krzykliwie ozdobione pudła). W specjalnie wydzielonej strefie znalazłem RPGi, akcesoria do nich i LUDKI!! Podręczniki były w nieludzkiej mowie wikingów, choć poważnie rozważałem ich zakup i ultra przyśpieszony kurs językowy, postanowiłem za całą posiadaną gotówkę nabyć tyle figurek ile się da. Forsy wystarczyło mi na prawie 40 blisterów, pamiętam że to był jakiś kosmicznie wielki wydatek, porównywalny z zakupem Amigi! W kraju po wstępnej selekcji pozbyłem się większości, zostawiając undeady, krasnali i co fajniejszych bohaterów. Coś gdzieś tam jeszcze mi się po pudłach wala. Jakiś czas temu znalazłem autora tych rzeźb, jest nim Chaz Elliot.

Metal Magic
Firma Mag idąc za ciosem popularności planszowej odsłony Magii i Miecza i ukazania się pisma o tym tytule, postanowiła pod marką Metal Magic udostępnić figurki, którymi można by było zastąpić karty potworów, używać w coraz popularniejszych grach fabularnych lub zwyczajnie kolekcjonować. Oferta została przyjęte ciepło i ludki sprzedawały się, pomimo średniej jakości wykonania doskonale, bo były tanie. To na nich wielu graczy zbudowało trzon swoich pierwszych armii. Niestety nie mam już oryginalnego papierka, który był dołączany do opakowania. Pojawienie się figurek Metal Magic w "Księgarni u Izy" przyjęliśmy z ulgą i ogromną radością. Fotka z resztkami goblinów, które pozostały mi z dawnych lat. (Nie wiem dlaczego blogspot uparł się wyświetlać dziś obrazki bokiem)
Pierwsza Bitwa
Rok 1994 przyniósł wiele zmian w moim życiu, przede wszystkim zacząłem pracować w "Księgarni u Izy" zostałem kapłanem w świątyni nerdozy! W lecie współorganizowaliśmy jeden z najdłuższych konwentów w kraju, impreza która trwała przez dwa tygodnie albo i dłużej, albo coś około tego. Od rada do wieczora można było grać w RPGi, szaleć na konkursach, łupać na kompach, gadać z zaproszonymi autorami ale co najciekawsze to tu odbył się pierwszy w Polsce publiczny pokaz Warhammera Fantasy Battle`a. Bitwa pomiędzy Arturem Marciniakiem dowodzącym Szkieletorami a Arturem Szyndlerem rozkazującym Elfom Wysokiego Rodu. To było jak grom z jasnego nieba, wreszcie zrozumiałem do czego są ludki. Obie armie pomalowane, jakiś szczątkowy teren, górki, las, chyba domek z podstawki 4ed. Nie pamiętam już tego dobrze. Zatłoczona do granic wytrzymałości sala, dziesiątki osób w skupieniu obserwujących zmagania potężnych armii. Artur Marciniak bardzo się starał by wkręcić jak najwięcej fabuły do gry, opisy czarów i poczynania jednostek. Oczami wyobraźni widziałem te wszystkie kule ognia, błyskawice, słyszałem maszerujące hordy nieumarłych i tętent szarżującej kawalerii, to była magia chwili. Nic w życiu tak mną nie wstrząsnęło. Po bitwie, której wyniku nie pamiętam wyszedłem chory, wiedziałem tylko że muszę w to grać!
Pierwszą własną bitwę z użyciem wszystkich posiadanych figurek krasnali, miałem ich już coś ze 30 sztuk, rozegrałem z Paladynem tydzień później w klubie na Starym Mieście. Graliśmy bez ksiąg armii budując armie na podstawie załączonej do 4ed listy. Krasnoludy wspierane przez Elfów starły się z goblińsko-skaveńską armią, pech chciał że gracz szczurami wystawił Vermin Lorda. Wprawdzie (z braku ludków) pozwoliliśmy sobie na wystawienie oddziału składającego się z 12 championów ale to nie pomogło, Vermin czego nie zjadł to rozpędził, przegraliśmy jakoś okrutnie ale to nie miało żadnego znaczenia, bo graliśmy w Warhammera Fantasy Battle`a!

wtorek, 26 sierpnia 2014

Upper-Deck wprowadził do sprzedaży nie kolekcjnerską karciankę opartą o mechanikę Legendary z uniwersum Aliena a precyzyjniej mówiąc Aliensa. Parę słów więcej na BoardGameGeeku. Upper-deck zapowiada 500+ "Original Art Card Set" znaczy tyle, że możemy się spodziewać malowanych obrazków a nie fotek, które mieliśmy swego czasu w AvP. Tak na marginesie, ISA podczas Avangardy wyprzedawała swoje resztki magazynowe AvP.

sobota, 9 sierpnia 2014

Fantasy Flight Games nie zwalnia, dziś zajawka nowej gry... (nutki imperialnego marsza)... StarWars Armada niebawem trafi do sklepów i pod strzechy w formie pudła pełnego star destroyerów, rebelianckich korwet i fregat. Wchodzimy na nowy, wyższy poziom kosmicznej nawalanki. W sumie od tej skali powinni zacząć.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Nowy potworak z Kingdom of Death, zwyczajowo piękny detal, absurd doprowadzony do perfekcji i wysoka cena. Nie kupuję ;)

środa, 6 sierpnia 2014

Przed momentem Fantasy Flight Games zapowiedziało nową grę. Będzie nią planszowa odsłona rewelacyjnego XCOM`a. To pierwsza gra FFG która będzie wspierana tabletową aplikacją. Czy taka hybryda się sprawdzi?
Dodałem dla niej dwa tagi, gra planszowa i gra na prąd.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Przypadkiem krążąc po Sieci natrafiłem na zajawkę tego oto wydawnictwa: DC Comics kolekcja Figur Szachowych zapowiada się o niebo ciekawiej od szachownicy z Harrego Pottera. Figurki wykonane z "żywicy metalicznej" oraz ręcznie malowane, tak informuje reklamówka. Jeśli Gacek wielkouch jako biały król to czarnym może być tylko Joker. Cóż że badziewne plasticzane wykończenie obramowania szachownicy "w stylu Gotham", malowana na metaliczny kolor rama czy oryginalne (bleee, nolanowskie) logo na środku planszy, nic nie powstrzyma prawdziwego fana przed prenumeratą, no może cena albo znaczek na lodówkę z reprintem okładki 27 numeru Batmana... Zastanawiam się po ilu numerach skończą się pozytywni bohaterowie z Gotham, hehehe, czy hetmanem będzie Superman?

sobota, 26 kwietnia 2014

Miesiąc z okładem minął od ostatniego wpisu, masakra jakaś ale czasem tak się dzieje.

Wieczorami, bez specjalnego zapału, coś tam dłubałem w ludkach do Bolt Action, dużo tego nie ma. Snajper z obserwatorem, dowódca z adiutantami i początek oddziału grenadierów. Z podstawowego pudełka japońskiej piechoty, bez większych problemów daje się wyciągnąć prawie 600pkt. Do obliczeń używam on-line`owego EasyArmy, fajna rzecz. Za grosze, głównie na allegro, skompletowałem (no prawie) polskie edycje Ospreyów dotyczące okresu Pacyfiku, wolny czas zszedł na pogłębianiu wiedzy w temacie.
 Oryginalne podstawki są, moim zdaniem, za cienkie więc zrobiłem sobie fajny zestaw ciętych z 2mm plexi. Okrągłe 60mm z otworami pod pieszych, pierwotnie przeznaczone dla karabinów maszynowych ale znalazły już zastosowanie. 55x25mm pod leżących, sporą garść zwykłych 25mm i wysoką na 160mm pod samolot.

  Złożenie snajpera nie było problemem. Leżący jest dostępny w zestawie, dobór rączek z bronią to też kwestia chwili. Okleiłem go greenstuffem, starając się wydłubać coś co przypomina liście i trawę. Luneta pochodzi z zestawu brytyjskiego. Głowa to któryś ashigaru z MaxMini.eu z wyciętym wnętrzem w które wpasowała się przypiłowana oryginalna plastykowa główka. Obserwator dostał lornetkę, pistolet do kabury oraz podobne "liściaste" maskowanie. Malowanie eksperymentalne, za cholerę nie mogłem trafić w kolor ale szczerze mówiąc bardzo się spieszyłem. Wyszło jak wyszło, poprawiać już tego nie będę. Fotki koszmarne, aparat głupieje do reszty i odwzorowuje barwy wg własnego widzimisie...


   Na drugi ogień poszedł dowódca z adiutantami. Obowiązkowy miecz, sztandar i trąbką. Normalnie command group jak za starych warhammerowych czasów. Będą dobrze zagrzewać do szarż banzai!

   Na koniec grenadierzy, a w zasadzie ich zalążek. Pierwsza podstawka to NCO uzbrojony w broń automatyczną i pierwszy team, druga to sami żołnierze ale za to z palmą i lornetką.

   Na deser Mitsubishi Zero, skala 1:72 kupiony gdzieś w kiosku na Dworcu Centralnym za kilkanaście pln. Model z serii padłego Amercomu, trochę szkoda bo w sumie wypuścili masę fajnych rzeczy, metalowy i całkiem nieźle pomalowany. W wolnej chwili trochę go upiększę obstukując i brudząc w odpowiednich miejscach.

 

blogger templates | Make Money Online