sobota, 28 kwietnia 2012
   Kupiłem kilka nowych farb GW, raczej z ciekawości bo tego co już mam na stanie nie wymaluję, w moim tempie, przez najbliższe siedemset lat. Upolowałem je w firmowym, sklepie konkretnie są to Dry Necron Compound, Texture Stirland Mud i Armageddon coś tam, Glaze Bloodletter. Dreada malowałem bardzo szybko do tego momentu to półtorej godziny...
   Czarny GW podkład ze spraya, suchy tradycyjny pędzel Boltgun metalem po całości. Następna warstwa to test nowego DRY Necrońskim czymś tam... Zaordynowałem młodemu przecierkę po krawędziach i wyszło dobrze.
  Farba dziwna, na pierwszy rzut oka odniosłem wrażenie, że jest zaschnięta. Rozłupanie skorupki odkrywa miękkie srebrnoszare błotko. Barwa zbliżona do Mithril Silver, może ciut jaśniejsza i jakby wpadająca w niebieskie tony, z tym ostatnim może mi się jedynie wydawać, ale jaśniejsza jest na pewno.
Gdy lekko podeschło pod lampą, przejechałem po całości pradawnym i dziś nieosiągalnym Armour Washem, lepszy od obecnych Black Washy bo niesie ze sobą drobiny metalicznego pigmentu, washowanie nim świetnie się nadaje do takich oldskoolowych modeli.
Nigdy nie żałuję washa na pojazdach i lubię jak zbiera się w kątach i załamaniach tworząc nieprzewidywalne zacieki, więc i tym razem nie poskąpiłem paru kropel więcej. Na nadal lekko mokrego washa poszedł miks Vallejo Sepia Shade i Umber Shade, czasem mniej czasem więcej jednego czy drugiego, tak by plamić i brudzić w prawie kontrolowany sposób. Po paru minutach, warstwa lekko podeschła więc przyszedł czas na test nowego Glaze`a Bloodletter i rozpocząłem plamienia na czerwono ile wlezie... Będąc ciągle w malarskim amoku, zmieszałem w dwóch kroplach Sepia Shade prawie pół kropli starego Fiery Orange Citadela i tym, na nadal wilgotną warstwę glaze`a dołożyłem jak popadło plamy "rdzy". Hydraulikę jedynie przetarłem lekko, Mithril Silverem, nie przykładając się zbytnio.
Glify, to prosty czarny podkład Vallejo, biały primer Vallejo i bardzo rozrzedzona warstwa Black Washa GW.
Czerwony na klacie i głowie to Foundation Macharite Red i dwie warstwy Bloodletter.
Podstawka to klasyczne wikol + trociny + piasek, kolor to texturujący Stirland Mud, dodało to zróżnicowanej średnicy grudek. Trawki to różne tufty, GW i Army Painter oraz sypana "sucha syberia" GF9. Do wykończenia została lufa lascanona i badyl. Jeszcze się zastanawiam co z nium zrobić. Dread ma być z klanu EvilSunz więc goffowy byk średnio mi tu pasuje. Na klacie dojdą jeszcze płomienie albo kratki i glify z naklejek albo coś zupełnie innego... Na razie nie mam pomysłu. Krawędź podstawki będzie machnięta Grave Earth i w zasadzie tyle na dziś...
Labels: efekty modelarskie, orks, Wh40k
2 Comments:
-
- Inkub said...
28 kwietnia 2012 01:44Wyszedł bardzo zacnie, zwłaszcza że niewiele czasu na niego poświęciłeś. Ja mam dwie czy trzy nowe farbki na razie i generalnie jestem zadowolony. No, może najmniej z białej, jeśli się jej bardzo dobrze nie wytrzęsie w pojemniku, rozwarstwia sie zupełnie tak, jakby była mocno zważona, serek, woda, jakieś grudy...- pawel0898 said...
5 maja 2012 02:26Tyle, że farbek krówka nie daje;-).