wtorek, 28 czerwca 2011
Na blogu Inspiracje, Key-Ghawr wrzucił posta Old-school by PL. Wpis zaintrygował mnie do tego stopnia że sięgnąłem do klasyków gatunku i przeczytałem wczoraj "Oko Yrrhedesa" jeszcze. Na półce znalazłem wydanie Maga z 1995. Jest rozszerzone w stosunku do tego z Fenixa, które zalega gdzieś w kartonach na strychu... Spędziłem wczorajszy dzień głownie w środkach publicznej lokomocji oraz kolejkach do banków itp więc miałem czasu na lekturę pod dostatkiem. Po latach, z pewnym bagażem doświadczeń i przemyśleń chciałem spojrzeć obiektywnie na temat.
Pierwsze co się narzuca podczas czytania to wrażenie ze tekst powstał kilkadziesiąt lat temu. Nawiązania do problemów ze zdobyciem kostek wielościennych, szarością życia codziennego, brakiem dostępu do produktów z Zachodu. Pełen oldskool wyłazi przy pomyśle na losowanie procentów przy pomocy kartoników. Wydanie Maga, jest przedrukiem z wcześniejszego ,które ukazało się pierwotnie w Fenixie nr. 29 z marca 1990r, po latach wznowione w 7 numerze Magii i Miecza z 1994 by ostatecznie w formie książki pojawić się na półkach księgarń w 1995, kiedy to kostki były już do zdobycia... Po paru latach, Oko zostało wznowione z inną okładką. Nie miałem tego w ręku nie wiem czy są jakieś zmiany.
Najbliższe "Oku" z tego co widziałem w ciągu ostatnich paru lat jest Sword and Wizadry: White Box. Podejście podobne, genericowy system, szybki łatwy i przyjemny bez natłoku zbędnych przepisów, tyle że Sapek jest lepszy bo dodaje porady, sugeruje i naprowadza... Swoją drogą zawsze miałem podejrzenia, ze to nie do końca on to pisał, albo oparł się mocno o coś innego... Wspomina o inspiracji jakąś grą S.Jacksona i odniosłem wrażenie, że w złym świetle, kiedy tylko nadarza się okazja, stawia D&D.
Pozornie wydawać by się mogło, że "Oko" to prosty system. Nic bardziej mylnego! Twierdze, że jest to system dla wyrobionego MG, który chce wprowadzić młodych do zabawy. Idealne dla dziadka i wnuków. Początkujący prowadzący pęknie przy próbach obiektywnego prowadzenia. W zasadzie WSZYSTKO pozostaje w kwestii interpretacji prowadzącego. Młodzi ludzie tego nie ogarną... Pamiętam gdy onegdaj czytałem "Oko" po raz pierwszy, że to właśnie brak szczegółowych zasad mi się nie podobał. Oczekiwałem konkretów w tabelkach, potworów, czarów, przedmiotów. Teraz wiem, że brakowało mi życiowego doświadczenia i chyba po prostu wiedzy by samemu w wyważony sposób zbudować choćby tabele wag dla przedmiotów, czy najprostsze cenniki. Dziś, po latach, te niedopowiedzenia są dla mnie największą zaletą "Oka".
Co do mechaniki, owszem nadal jest proste do opanowania przez początkujących, ale tez nie pozwala MG na chwile odpoczynku i jest dla niego bardzo wymagające. Autor wprawdzie podpowiada jak interpretować wyniki z rzutu kostek, przy testach czy walce, ale zaczynający MG wyzionie ducha po pierwszej dłuższej potyczce albo co bardziej prawdopodobne wpadnie natychmiast w skrajną schematyczność opisów.
Dobrze jest jednak po latach odświeżyć sobie "Oko". Nie nudziłem się przy lekturze, opisy i sugestie Sapka są trafne i bardzo przemyślane nie ma w nich miejsca na zbędne gadanie.
Odkurzenie tej książeczki dało mi sporo do myślenia i podsunęło sporo pomysłów, które z przyjemnością wykorzystam przy prowadzeniu gier opartych o White Boxa.
Labels: Oko Yrrhedesa, oldskool, RPG
W reedycji z 2000 zmiany są kosmetyczne, i praktycznie się ich nie zauważa.
Teks jest dobry i tak samo jak ty zauważam pewne błędy u Sapka. Kiedyś próbowałem/poprowadziłem wg. niego przygodę nie doświadczonemu/ej graczowi. Doprowadziło to do sytuacji, w której dziewczę nigdy wcześniej nie mające morderczych zapędów próbowało zakuć orka sztyletem. Ten miał 10 Kon. a sztylet u Sapka zabiera 1 punkt Kon. za trafienie. Dziewczyna tak długo skakała aż w końcu golca zakuła, ale później musiałem ją długo przekonywać by jeszcze raz raczyła spróbować. Jej po prostu nie przyszło do głowy, ba takie pomysły napawały ją odrazą, by wepchnąć, tak jak sugeruje AS, ten scyzoryk w nerki, albo pod pachę lub w grdykę.
Reasumując mimo swej prostoty autor Oka aż za bardzo dożył do osiągnięcia realizmu, by bez komentarza wprowadzić wg. niego rpg.
Fighting Fantasy RPG wyszło w 1983 lub 84 roku. Dosyć kiepskie przełożenie idei paragrafówki na grę fabularną (zbyt wiernie wykorzystana mechanika). AFF (1989, druga edycja 2011) dużo lepsze, ale i tak OD&D czy nawet Swords & Wizardry nie pobije.
Ja kilkanaście lat temu prowadziłem Oko kilku grupom. Ledwie miesiąc temu poprowadziłem jeszcze raz już "dziadkom". Wszystko 100% by the book, bez zbędnych opisów, interpretacji i całego tego waszego oldskulowego podejścia. Nawet opisy pomieszczeń czytałem prosto z kartki.
Ani wcześniej ani teraz nie było żadnych problemów jakie tu opisujecie. Dwanaście godzin czystej frajdy. Wszystkim się podobało, włącznie z zejściem przez kibel.
Tyle że prowadziłem wersję z MiM, nie ten książkowy badziew. Kultowy #7. Taaaka klima.