piątek, 23 stycznia 2009
Rok rocznie w okolicach zimowych ferii nachodzi mnie nostalgia. Czas wspomnień, czas kiedy wszystko się zaczęło. Dwadzieścia parę lat temu rozpoczęła się moja przygoda z RPG. Co rok dalej, co rok mniej się pamięta. Dokładnej daty nie pamięta już nikt ze starej drużyny, czy to był pierwszy czy drugi tydzień ferii, ba nie ma już drużyny. Nic niema. Poprosiłem MG o parę wspominkowych słów. Oto co podesłał.
Wspomnienia z bunkra RPG
Pamiętam jak przeczytałem pierwszy artykuł w Razem Jacka Ciesielskiego o Dungeon and Dragons. Dla nastoletniego fana twórczości Tolkiena, stałego czytelnika Fantastyki, zapamiętałego gracza w Labirynt Śmierci i inne wynalazki firmy Encore to był szok.
Myślę, że dla wielu ludzi z pokolenia lat 70-tych artykuły przecierające drogę grom fabularnym w Polsce były przeżyciem pokoleniowym porównywalnym co najmniej z festiwalem w Jarocinie.
Nie zamierzam tutaj wykładać jakiejś martyrologii RPG. Pozostaje jednak faktem, że na podstawie kilku wzmianek w kolorowych tygodnikach cała masa młodych ludzi w Polsce zaczęła swoją niepowtarzalną przygodę z grami fabularnymi. Mogliśmy robić to, o czym w gruncie rzeczy marzy każdy młody człowiek, czyli tworzyć coś od nowa, aktywnie i grupowo uczestniczyć w powstawaniu naszej własnej opowieści. Czym bowiem jest RPG jeśli nie wewnętrzną potrzebą opowiedzenia własnej historii, niekoniecznie tej prawdziwej, ta bowiem w czasach PRL była szara i nieciekawa.
Nasza historia pełna była zmyśleń rodem ze światów Tolkiena i Howarda. (Pod koniec lat 80-tych kiedy zaczynaliśmy grać w RPG pojawiło się pierwsze wydanie Conana Howarda, oraz powieści Le Guin, Moorcock`a, Zelaznego).
To była nasza rzeczywistość, świat naszej wyobraźni poddany wyłącznie naszej woli kreacji. Sami ustalaliśmy zasady, tworzyliśmy postaci, lepiliśmy pierwsze niezdarne figurki i kostki z modeliny. A wszystko to na podstawie skąpych informacji, wskazówek, których udzielił nam Ciesielski w swoich artykułach.
Nie bez znaczenia w fenomenie RPG końca lat 80-tych było grupowe uczestnictwo. Dzisiaj wydaje mi się, że to był duch Solidarności, nie tylko jako związku zawodowego Solidarność, ale także jako pewnej idei wspólnej pracy nad zmianą rzeczywistości. Dorośli dokonywali tego przez strajki i protesty, wydawanie podziemnych gazetek. My młodzi wykonywaliśmy pracę myśli, wyobraźni i uczuć, ale w podobnym duchu, wspólnie tworzyliśmy rzeczywistość od nowa, cóż z tego, że wymyśloną. Mógłbym nawet postawić taką tezę, że do upadku komunizmu przyczynił się nie tylko polski Papież, nie tylko festiwal w Jarocinie i polska muzyka rockowa, ale także w jakiś sposób takie niszowe fenomeny jak grupy młodych ludzi grające w RPG. Dla nas granie było po prostu sposobem uczestnictwa w świecie, dodajmy jedynym dostępnym nam sposobem. Dzisiaj kiedy każdy może siedząc przed komputerem brać udział w wielogodzinnych sesjach on-line oraz innych odmianach RPG duch wspólnego grania jest jakby nieobecny. Być może jest to zgodne z rytmem współczesności, którego skutkiem a może przyczyną jest wszechobecna alienacja jednostki. Nie chcę oceniać co jest lepsze, wspólne wielogodzinne sesje nocne spędzone nad rozwiązywaniem fikcyjnych problemów wyobrażonych postaci, czy spędzanie wielu godzin przed komputerem celem osiągnięcia kolejnego levelu i zebrania lepszych przedmiotów od rywali. Przypominam sobie jak na początku lat 90-tych, kiedy nasze granie wyszło w końcu z podziemi (przez pierwszy rok graliśmy tylko w lochach), dostałem w prezencie scenariusz do Advanced Dungeons and Dragons i kompendium do Rohanu wydanego przez I.C.E. Spędziłem wtedy całe wakacje tłumacząc scenariusz, który w moim mniemaniu urastał do rangi niedoścignionego wzorca. I co się okazało? Po przetłumaczeniu skrótu scenariusza historia w nim opowiedziana była płaska i szablonowa. Nijak się miała do wyrafinowania naszego świata wyobraźni.
Dzisiaj już nie gram w prawdziwe RPG. Zadowalam się zastępczymi produkcjami komputerowymi. Ludzie z którym grałem rozeszli się po świecie. Niektórzy tak jak autor tego bloga mają jeszcze związek z szeroko rozumianym światem gier.
Świat nie potrzebuje już Role Playing Games, ale nadal potrzebuje tamtego ducha solidarności międzyludzkiej dzielenia się z drugim człowiekiem swoją historią, choćby i wymyśloną.
Kiedyś ludzie poczują się w końcu znużeni rozgrywką on-line... Wyrzucą precz komputery i zaczną znowu snuć opowieść.... oby.
Maciej M.
Czytałem artykuł kiedyś o gościach z Francji którzy utrzymują się z gawędziarstwa, etc. etc. u nas na podobnej zasadzie funkcjonuje Studni O
http://gryfabularne.blogspot.com/2007/11/perfekcyjni-narratorzy-studnia-o.html.