niedziela, 22 grudnia 2013

Za sprawą GOG.COM i jej darmowej dystrybucji starych Falloutów wróciła wśród kumpli moda na te serie. W Fallouty grałem, jak chyba każdy, dobre kilkanaście lat temu, najmniej jednak w Tacticsa.
Moja dystrybucja pochodzi z serii Kultowych Gier Komputerowych dołączanych onegdaj do Gazety Wyborczej. Płyta zawiera F1,F2 i F:T plus nieistotne w tym zestawieniu SpellForce oraz Victorię. Instalując F:T liczyłem, że uchwycę ducha dawnych produkcji, po raz kolejny wchłonę esencję retro-grania ale coś mi jednak umyka. Przypuszczam, że w chwili premiery w 2001 po prostu za mało w to grałem, i jeśli tak było wynikać to mogło jedynie z braku czasu, w tym czasie mój drugi młody zawitał na świecie... Zostawiłem ten tytuł na później... i się przeleżał. Dziś bez sentymentu i emocji całkowicie na chłodno, nie potrafię już w F:T z zaangażowaniem zagrać, trochę chyba szkoda. Odrobiłem temat młócąc nieprzytomnie w Fallout 3, ale to już nie to samo...
Mam taki zwyczaj, że zawsze przeglądam płytę z instalką. Szukam ukrytych treści, nie raz znalazłem zagrzebane concept-arty, luźne nie użyte sample, czasem soundtrack leży od tak sobie w jakimś katalogu. Tym razem trafiłem na perełkę. Kompletne zasady do ludkowego bitewniaka Fallout:Warfare. Podręcznik, wzorniki i masa plaskaczy zawierających "figurki" Bractwa, mutoli, bandziorów ale też i pojazdy czy roboty. Rzuciłem okiem i gierka od strony mechanicznej zapowiada się ciekawie. Taktyczna drużynowa skirmiszowa rozpierducha. Już chyba wiem w co będę grał w przerwie świątecznej.

środa, 18 grudnia 2013

Fantasy Flight Games zapowiedziało dziś kolejny The Firelands, dodatek do Talizmanu. Tym razem przeniesiemy się do krainy z tysiąca i jednej nocy. Osiemdziesiąt nowych kart przygód, czterech nowych bohaterów i dżiny, ifryty i latające dywany. Czekamy na polską edycję.

środa, 30 października 2013

Dziś kolejny ogre z Werewoolf Minis, pełna nazwa z pudełka to Living Death: Nergal Ogre Gravedigger. Postać dość makabryczna ale na Dziady jak znalazł. Swoją drogą zombie nigdy dość, więc i tego chętnie przytulam tym bardziej, że kaliber ogrowy w tym segmencie to dla mnie nowość. Nergal przystojniak dobrze już zmurszały i obleśnie zgniły. W luźnej pozie przechadza się pchając te swoje śmieszne mini-taczuszki wypełnione rwanymi po okolicy świeżymi flakami. Rozmyślam nad kolorystyką i malowaniem, może trafi pod sztandary Nurgle`a a może dostanie własną sceniczną podstawkę, słaniam się ku tej drugiej opcji,
&nbps Odlew zwyczajowo bez zarzutu, bąbli nie stwierdzam, blaszki usunąłem trzema ruchami szczotki. Przyczepy i wlewki tradycyjnie rozplanowane z głową. Rzeźba bez zarzutu choć mam zastrzeżenia do wykończenia tyłu głowy, mogłaby być odrobinę pełniejsza, ale w szyjkę wchodzi dobrze a ewentualną szparę załatam greenstufem. Detalu sporo, szmaty, sznurki, larwy, rany, odleżyny, zgnilizny są w odpowiednich miejscach, ilości i jakości. Twarz z wyraźnym charakterem i szerokim uśmiechem. Jedno do czego muszę się przyczepić to goły tyłek, jak tak można, goły zad u ogra zombie, ech jakież to obleśne!
I garść fotek, dziś wyszły jakieś sepiowe nastroje...

środa, 23 października 2013

Snajper skończony, Emilowi została do zrobienia już tylko sceniczna podstawka.
 Skarpa to kawałek przyciętego styroduru, cegły wydłubane prostym kreskowaniem, całość pomalowana ciepłym brązem Amsterdama, na to poszły czerwienie z citadelek i wash Oil Nuln by zaznaczyć fugi. Rura to kawałek przyciętego kołka do montowania śrub, pomalowana najstarszym Tin Bitz i spatynowana rzadkim turkusem.
 Cieknąca i stojąca woda to Water Effect z Vallejo. Na rozlewisku wysechł pod suszarką momentalnie, ale za grubo położony na ścianie, do dziś jeszcze nie jest do końca przezroczysty. Na przyszłość trzeba się brać za robotę parę dni wcześniej. Masa nakładana była szpatułką malarską, kilkoma ruchami tworzy się fale i wzburzenia na wodzie. Świetna rzecz! Specyfik przypomina w konsystencji średnio gęsty wikol czy może raczej krem, nie brudzi, nie śmierdzi, cienko nałożona wysycha na powietrzu w kilka godzin, popędzona suszarką kilkanaście minut, ale wtedy może się lekko pienić, co też można jakoś tam wykorzystać.
 Do zbudowania ruinki posłużył zielony podkład pod panele podłogowe, materiał o idealnej wręcz grubości a do tego karbowany w linie. Wyciśniecie cegieł na całej ścianie zajęło Emilowi nie więcej niż 10 minut. Tym razem robił to śrubokrętem o dobranej szerokości. Sprytna sztuczka, która na pewno nie raz jeszcze się przyda.
Kawałek HDFu, który został mi po wycięciu któregoś z domków został przyklejony taśmą dwustronną do bambusowej tacki. Pasta przygotowana z gipsu rozrobionego w rzadkim wikolu z domieszką różnych farb i drobnego piasku, miała konsystencję i kolor musztardy, stała się spaloną ziemią. Wikolu mogłoby być więcej, miejscami gdzie była cieniej rozsmarowana masa stawała się krucha. Wtedy sytuacje ratował zakraplany super-glut. Krawędzie podstawy zostały przetarte miksem farb texturujących citadela, Armageddon Dust i Stirland Mud. Gdy wszystko dobrze podeschło, na gęsty wikol Emil wysypał różnego koloru trawki, rozkładane tak by korespondować z tym co znajduje się na podstawkach figurek. Kępki traw były klejone na cyjano-akryl, te wyższe to Warlord niższe GW. Na koniec kilka kawałków chrobotka, zielony przy wodzie, biały przy spalonej ziemi i czerwony na ścianie.
 Praca wystawiona na Hussarze 2013, ale nie została doceniona przez jury, coś mi się zdaje, że oceniający przegapili wiek jej autora.

poniedziałek, 14 października 2013

Rambo postacią kultową jest i nie ma co z tym faktem dyskutować. Wbił się w popkulturę i już z niej nie wylezie. W poprzednim poście mieliśmy przyjemność poznać kpt. Jack Sparrow który został sportretowany, przez Werewoolf Miniatures jako karaibski ogre Giacynto, a dziś dzielny ramboidalny gretchin z MaxMini.eu.
Ludek jest maleńki nawet jak na mikre rozmiary Grotów, ale niezwykle zadziorny. Ryjos przypomina pierwowzór a to dobrze świadczy o autorze rzeźby. Odnoszę wrażenie, że karabin z petardą to druk 3d. Detali jest sporo i są maciupkie, przy ich malowaniu poszedłem na łatwiznę po prostu połowę z nich pomijając, prozaiczny powód ja już tego nie widzę! Malowałem washami na szybko tym razem się nie sprawdziło. Chciałbym zwalić na wielkość figurki ale nie bardzo mogę, po prostu washe w tym przypadku nie dały rady "wsiąknąć" tam gdzie sobie życzyłem. Na pewno będę musiał poprawić oczy... Fotka na koniec.

sobota, 12 października 2013

Jakiś czas temu dostałem z Werewoolf Miniatures paczkę z ogrami, pirat, Zagłoba i Konkwistador. Na pierwszy ogień poszedł typ o jakże wdzięcznym imieniu Giacynto, kolega ów trudni się korsarstwem na Karaibach. Trzeba uważać!
Giacynto to kawał chłopa, od stóp do czubka głowy mierzy 45mm. Stylistycznie idealnie wpasowuje się w karaibskie klimaty. Kogoś mi ten typ przypomina, ta pleciona broda, dredy pełne koralików i piórek, lekko rozchwiany krok i nieodłączna butelczyna... Świetny ludek kolekcjonerski, ale też może uatrakcyjnić pola bitew.
Rzeźba bardzo dobra, świetnie oddana jest lekkość ruchu podpitego ogra, a dłoń delikatnie obejmująca maleńką buteleczkę to po prostu mistrzostwo wyczucia momentu. Ilość detali wyważona, nie przytłacza jest ich jednak sporo. Różne pasy, guzy, klamry, pamiątkowe czaszeczki i kostki, wywinięte cholewy butów, torby i torbeczki, nie zabrakło też kapitańskiej busoli. Jeśli idzie o uzbrojenie to Giacynto ma się czym pochwalić, gigantyczna zębata szabla, hak na linie, wielgachny pistol za pasem a w cholewie skitrany kozik. Będzie co malować!
Odlew bardzo dobry i staranny, praktycznie zero bąbli. Wąsy przytrzymujące części rozplanowane są odpowiednio i tak wpięte, że nie niszczą powierzchni figurki. Trzeba jednak zwrócić szczególną uwagę przy odcinaniu głowy, udało mi się złamać brodę. Linia podziału niedostrzegalna, nadlewki minimalne, wystarczyło kilka ruchów szczotki. W dwóch miejscach znajdujemy ciut grubsze blaszki wlewowe, pod czaszką przy pasku na plecach i podobnie przy szarfie nad busolą. Ich usunięcie nie stanowi problemu a mamy te pewność, że nie pojawiają się pęcherzyki. Podział na części też dobrze przemyślany. Jasno widać, że tak autor rzeźby jak i ekipa techniczna znają się na rzeczy.
Ludek do kupienia w sklepie ebayowym firmy. Na koniec kilka fotek.

piątek, 11 października 2013

Robota ma się ku końcowi, Emil pokonał piątego Viridiana. Błędnie nazywany dowódcą okazał się szeregowym członkiem oddziału Special Forces. Wątpliwości ostatecznie rozwiało przejrzenie podręcznika do UrbanWar. Ma ciut lepsze charakterystyki niż zwykli troopersi, pełni rolę zwiadu i jest odpowiedzialny za wszelkie misje na tyłach wroga. Malowanie takie samo jak w przypadku poprzednich modeli. Został snajper i sceniczna podstawka. Trzeba się spinać bo Hussar już za tydzień!

poniedziałek, 30 września 2013

Czwarty Viridian opuścił warsztat by zająć miejsce w gablotce. Młody zwolnił, zajęcia w szkole pożerają każdą wolną chwilę. Ciężko było mu się zebrać ale skończył za jednym posiedzeniem. Malowanie podobne jak i poprzedni Viridianie. Wcięło gdzieś zeszyt z notatkami szczęśliwie na blogu dość dokładnie rozpisałem etapy i użyte kolory. Wszystko szło ładnie aż do czasu gdy Emil trafił na ekran radiostacji. Z pomocą przyszedł ostatni numer White Dwarfa, gdzie w kąciku malarskim jakiś typ przedstawił swój sposób na szklane oczy Space Marina. Wreszcie na coś się ten folder reklamowy przydał. Ekran został machnięty, czarnym podkładem, na to poszedł goblin green mieszany pół na pół z czarnym. Czysty goblin green na dolną krawędź i goblin green z niewielkim dodatkiem białego jako blik w narożniku. Wszystko na mokro i w kilkanaście sekund jest efekt! Zdaje się, że teraz pod pędzel trafi dowódca tej bandy a snajper zostanie na koniec.

czwartek, 26 września 2013

No i wreszcie towar BlackGromStudio.eu trafił do oferty sklepowej Faberów. Zapraszam na zakupy.
Przykładowy układ z użyciem podestu, dwóch zapór liniowych i pojedynczego łącznika:

środa, 25 września 2013

Zrujnowana kamienica, to zapowiedź nowej linii produktowej, która ma rozszeżyć moją ofertę na BlackGromStudio.eu. Domek dość spory bo to trzydzieści centymetrów w pionie na ponad dwadzieścia szerokości. Trzy poziomy poziomy i ustawne balkony, pomieszczą sporo ludków. Masa dziur i okien przez, które wygodnie da się lać wrogów Imperatora czy też Gorka (albo Morka). Lada chwila projekt trafia pod laser. I niedługo później do sprzedaży. A tu widoczki.

czwartek, 5 września 2013

Trzeci Viridianin trafił pod pędzel. Czas pracy poniżej dwóch godzin. Podstawka uatrakcyjniona zielonymi strzępkami chrobotka. Reszta malowania bez zmian. Kłopotliwa dla młodego była lampka latarki. Widzę że czas popracować nad malowaniem kryształków.

środa, 4 września 2013

Donald Featherstone zmarł wczoraj w wieku 95 lat. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałem świadomości jego istnienia. Dopiero na wieść o zejściu przeczytałem jakieś lakoniczne notki w sieci. Wynika z nich, że facet był oddany hobby bezgranicznie. Zorganizował pierwszy konwent, udzielał się w BBC, w ciągu życia napisał kilkadziesiąt książek o historycznych grach bitewnych. Prawdopodobnie bez jego zaangażowania współczesny wargaming nadal były jedynie ogrodową rozrywką dla gentlemanów, opartą o Little Wars H.G.Wellsa. Kolos i tytan, o którym gracze związani z hobby od dziesiątek lat, nic nie wiedzieli. Dobrych rzutów Don.

środa, 28 sierpnia 2013

Mój młodszy syn, lat 12 i 1/3, zbiera się do malowania Space Wolfów. By nie poniszczyć plastikowych ludków postanowił poćwiczyć na czymś blaszanym. Po którymś moim ludkowych remanencie trafił do niego zestaw startowy do Urban War. Ludki Viridian szczególnie przypadły mu do gustu, bo przypominały Helgastów, (Killzone robi swoje, ach to młode pokolenie). Drugą nację jakieś roboty i androidy zostawił na później.
Na początku muszę zaznaczyć, że robił sam, strasznie korciło mnie by coś poprawić ale nie pozwalał więc musiałem się ograniczyć do cierpliwego tłumaczenia. Malowanie zaczęło się od położenia z pędzla czarnego podkładu vallejo. Pancerz to jakiś zielony vallejo, piszę jakiś bo na butelce nie oznaczyli co to jest, stare vallejo tak ma i już. Spodnie i rękawy to Bluegray Pale, tu potrafili nadrukować nazwę. Jasne skórzane dodatki to Medium Fleshtone, ciemne jakiś brąz. Karabin, najpierw zlany rzadkim mixem, Bluegray Pale i czarnego a później przetarte na krawędziach i lufie Boltgun metalem. Czerwone elementy, oczka i kamera to najlepszy z możliwych czerwonych czyli farba, którą GW dodawało do zestawu malarskiego goblinów z Morii. Mimo lat farba nadal ma idealną konsystencję i perfekcyjnie kryje. Gdy wszystko dobrze podeschło, zaczęło się washowanie, Gryfon Sepia i Devlan Mud, załatwiły sprawę.
Podstawka to texturujący Armageddon Dust, kładziony tak by zostawiał dużo ziarna, czego nie widać bo młody się rozpędził z sadzeniem trawek. Tłuczone w moździerzu pestki brzoskwini, przy okazji połową pudełka zainteresował się koci szatan i rozsypał po okolicy, mają robić za kamienie czy gruz. Trawka to syberian set od GF9, mój mix jasnozielonej z ciemną, trocinami i mielonym korkiem, wyższe odrośla to tufty Warlorda i GW. Krawędź kładziona czarną vallejo zakryła rozmazane na boki resztki farby i klejów. W drugiej podstawce pojawia się kawalątek jasnego chrobotka zwashowany Ecoliną Warm Gray.
Jak na trzeciego i czwartego ludka w życiu to myślę, że jest dobrze. Zapał nie opada, na warsztacie już kolejny żołnierz. Tym razem plecak będzie malowany osobno. Uważajcie bo młode pokolenie napiera!


czwartek, 8 sierpnia 2013

  Z okazji 20 lecia Magii i Miecza, mam na myśli wydawane przez MAGa w latach 1993-2002 a nie polski wariant Talizmanu. Przyszło mi na myśl, że może by warto odkurzyć 2ed Warhammera 40.000. Dręczyło mnie na ile 2ed Wh40k jest dziś grywalna. Czy to tylko sentyment i skleroza, zazwyczaj pamięta się jedynie te lepsze rzeczy, każą mi wielbić tę konkretną odsłonę ulubionego bitewniaka... Młodzi też byli ciekawi, jak w konfrontacji z 5 czy 6ed które znają, wypadnie owa podawana przeze mnie za wzorcową, legendarna 2ed.


  Młody na dnie szafy wygrzebał, box najstarszych Necronów, ja zrobiłem wykopki w archiwum White Dwarfów poszukując numerów w których po raz pierwszy objawili się światu metalizowani mordercy. Kolejno w 217 i 218 (rok 1996) dostajemy lakoniczny fluff, opowiadanko, listę armii i scenariusze do rozegrania. W pierwszym z tych numerów na okładce pysznił się blister zawierający Necrona. Co ciekawe w pudełku, które pojawiło się jeszcze w 1996 roku, dostajemy trzy różne wzory wojownika, jeden z nich jest bardzo podobny ale nie identyczny z tym z okładki pisma. Wygląda na to, że darmowa figurka była limitką tylko do gazetki. Ot taki tam, rodzyneczek dla kolekcjonera.
  Lista rozbita została na dwa numery i dostarcza opisu fabularnego Lorda, wojowników, skarabów i destroyera. Więcej jednostek do 2ed już się nie pojawi. Rzut oka w statystyki powoduje opad szczeny, pojedynczego Necrona wystawiamy za 44 pkt. Przerażająco wyglądają współczynniki skaraba a jego latanie na 16" i T8 robią ogromne wrażenie. Zasady specjalne Necronów to między innymi pole rozpraszające, które wyłącza w walce wręcz broń energetyczną wrogów i dalece odmienne od obecnych przepisy auto reperacji.

  Kilka interesujących zasad, które kusiły to: wyraźnie zaznaczone pole widzenia modelu jedynie 90stopni liczone od frontu modelu. Możliwość dzielenia ognia oddziału na wiele celów (to akurat nas nie tyczyło bo graliśmy "na sztuki" pojedynczymi modelami), możliwość strzelania do walczących wręcz, rzucanie granatami i wiele ich odmian (to się w 6ed pojawia jakoś tam pojawia), ukrywanie się (hidding) i oczekiwanie (overwatch), (w szczątkowej formie jest i w obecnej edycji).

  Zagrać mieliśmy z limitem wynoszącym 123 pkt, tyle co nic, ale bez uwzględniania koherencji jednostek zapowiadała się fajna skirmishowa pogrywka.
Siły inwazyjne Necronów mieszczące się w limicie to raptem dwóch wojowników i przerażający skarab. Nadszedł czas by wybrać blaszakom godnego przeciwnika. Z moich starych armii, w grę wchodzili: Kultyści Chaosu, Orkowie, Tyranidzi, Squaty, Space Marines, Kult Genestealerów i Adeptus Arbites, na drodze losowania padło na kosmiczne kurduple.
  Skromny limit pkt nie pozwalał na szaleństwa, ale udało mi się wepchnąć Hearthguarda z pistoletem plazmowym, trzech 'gołych' wojowników, uzbrojonych w lasguny i granaty oraz dwóch berserkerów (nazwa Berserker pochodzi z Epica i określa szturmowe jednostki Squatów) posiadających granaty, broń do walki wręcz i plazmowe pistolety.



   Mocno zagęszczony, teren umożliwiał mi wystawić się od razu w ukryciu (hidding) by przeczekać pierwsze ruchy Necronów, liczyłem też na pozostawienie Squatów zagrzebanych w bagnie, w trybie oczekiwania (overwatch). Niska inicjatywa Necronów dawała szanse na pozostanie niewykrytym przez dłuższy czas, niestety cholerny skarab ze swoim lataniem pokrzyżował mi mistrzowski plan.
 Pierwsze strzały oddane w kierunku robala uświadomiły jedynie, że to mały, trudny do trafienia cel a jego T8 skutecznie wybił mi z głowy dalsze próby dziabania go laserami. Rozwałka zaczyna się...

  Necroni podbiegają by skrócić dystans i wykorzystać +1 BS przy strzałach "na blisko", przez co wychodzą na dogodne dla nich pozycje strzeleckie.

Squaty strzelają celnie, lecz pancerz Necrona skutecznie go chroni, save 2+, zmodyfikowany siłą lasera do 3+ robi swoje! Plasma pistol berserkera wymierzony w skaraba zacina się!

Necroni oddają po strzale, jeden ze Squatów pada trupem. Skarab atakuje berserkera i pokonuje go, mam już dwóch ubitych. Robi się słabo. Czas na zmianę taktyki.

Trzech wojowników skupia się na ostrzelaniu zbliżającego się Necrona, trafienia dochodzą celu, jednak pancerz wroga po raz kolejny stanowi barierę nie do pokonania, modyfikator -1 do Save`a lasgunów to za mało. Berserker nie marnując czasu na odblokowywanie pistoletu rzuca w mechaniczną kreaturę przeciwpancernym granatem, trafia lecz nie przebija się. Skaraby to twardziele jakich mało!

  Brak możliwości mierzenia odległości przed szarżą powoduje, że jeden z Necronów nie dobiega do walki wręcz i traci turę. Drugi celnym strzałem kładzie berserkera. Skarab, taktycznie zmyka w zarośla. Nie mam szans by go tam trafić, mikrość celu ukrytego w gęstwinie nie daje szans na skuteczne ostrzelanie.

Hearthguard postanawia roztłuc robala w walce bezpośredniej! Dwóch Squatów skupia się na próbach odstrzelenia Necrona, trzeci zaś niecelnie rzuca granatem odłamkowym. Lasery tym razem skutecznie ranią wroga a pancerz nie ratuje, necroński wojownik pada, radość nie trwa długo bo już na początku swojej tury podnosi się gotowy do walki!

  Walka wręcz w 2ed bardzo różni się od obecnej. Procedura wygląda następująco: oba modele rzucają tyle K6 ile posiadają Ataków. Do tego dodaje się kostkę za dwie bronie do walki wręcz. Daje to 2 kostki Squata i jedną skaraba. Ustala się Wynik Walki, najwyższą kostkę dodaje się do WS modelu. Za każdą szóstkę kolejne 1 do wyniku. Gdy wypadnie 1, strona która wylosowała taki wynik traci 1 z Wyniku Walki. Do tego dochodzą jeszcze zmienne np. +1 za szarżę, +1 za górowanie nad przeciwnikiem itp. Ostatecznie Wyniki Walki obu stron odejmuje się a wynik określa ile trafień otrzymuje przegrany. Teraz już standardowa tabelka S vs T i po chwili wiadomo ile save`ów należy wykonać. Prawda, że proste! Mechanika może się wydawać zamotana ale sprawdza się świetnie, dość powiedzieć, że uwielbiana przez wszystkich Necromunda działa na tym "silniku".



Z czasem taktyka walki wręcz zaczyna przynosić efekty. Squaty okazały się skuteczniejsze w zwarciu niż w walce dystansowej. Problemem było to, że ubici z wielkim wysiłkiem Necroni działając wg zasady reperacji, "zabity" model necroński na początku tury wykonywał test: 1k6, wyfazowuje się, 2-5 pozostaje na miejscu, 6 podnosi się fabrycznie nowy i gotowy do działania., co chwila rzucali szóstki. Squaty padały jak muchy. W końcu na polu został już tylko hearthguard i skarab. Ostatecznie dobra seria rzutów pozwala Squatowi skutecznie rozmontować skaraba.

   Potyczka udowodniła, że pomimo tylu lat 2ed nadal na małe pkt daje radę i pewnie jeszcze nie raz do niej wrócimy.

środa, 31 lipca 2013

Paczka z wyciachami, (nazwa robocza, ale jakoś mi się już w głowie ułożyła), dotarła wczoraj około południa.
Podwójna zabawa, raz z wyjęciem z "ramek" i poskładaniem, dwa z gotowymi elementami i eksperymentowaniem na ile sposobów da się to poustawiać. Nadal jeszcze testuję, składam i szukam usterek, ale to już praktycznie gotowe produkty.
Fotki jakieś nieostre mi wyszły, to chyba z emocji trzęsły mi się ręce. Lepsze ujęcia w następnym wpisie. Pracuję teraz nad tym by modele jak najszybciej trafiły do sprzedaży. Niebawem będzie je można zobaczyć "na żywo" u Faberów. Dla ukazania skali użyłem ludków GW i Kromlech.eu

 

blogger templates | Make Money Online