środa, 23 października 2013

Snajper skończony, Emilowi została do zrobienia już tylko sceniczna podstawka.
 Skarpa to kawałek przyciętego styroduru, cegły wydłubane prostym kreskowaniem, całość pomalowana ciepłym brązem Amsterdama, na to poszły czerwienie z citadelek i wash Oil Nuln by zaznaczyć fugi. Rura to kawałek przyciętego kołka do montowania śrub, pomalowana najstarszym Tin Bitz i spatynowana rzadkim turkusem.
 Cieknąca i stojąca woda to Water Effect z Vallejo. Na rozlewisku wysechł pod suszarką momentalnie, ale za grubo położony na ścianie, do dziś jeszcze nie jest do końca przezroczysty. Na przyszłość trzeba się brać za robotę parę dni wcześniej. Masa nakładana była szpatułką malarską, kilkoma ruchami tworzy się fale i wzburzenia na wodzie. Świetna rzecz! Specyfik przypomina w konsystencji średnio gęsty wikol czy może raczej krem, nie brudzi, nie śmierdzi, cienko nałożona wysycha na powietrzu w kilka godzin, popędzona suszarką kilkanaście minut, ale wtedy może się lekko pienić, co też można jakoś tam wykorzystać.
 Do zbudowania ruinki posłużył zielony podkład pod panele podłogowe, materiał o idealnej wręcz grubości a do tego karbowany w linie. Wyciśniecie cegieł na całej ścianie zajęło Emilowi nie więcej niż 10 minut. Tym razem robił to śrubokrętem o dobranej szerokości. Sprytna sztuczka, która na pewno nie raz jeszcze się przyda.
Kawałek HDFu, który został mi po wycięciu któregoś z domków został przyklejony taśmą dwustronną do bambusowej tacki. Pasta przygotowana z gipsu rozrobionego w rzadkim wikolu z domieszką różnych farb i drobnego piasku, miała konsystencję i kolor musztardy, stała się spaloną ziemią. Wikolu mogłoby być więcej, miejscami gdzie była cieniej rozsmarowana masa stawała się krucha. Wtedy sytuacje ratował zakraplany super-glut. Krawędzie podstawy zostały przetarte miksem farb texturujących citadela, Armageddon Dust i Stirland Mud. Gdy wszystko dobrze podeschło, na gęsty wikol Emil wysypał różnego koloru trawki, rozkładane tak by korespondować z tym co znajduje się na podstawkach figurek. Kępki traw były klejone na cyjano-akryl, te wyższe to Warlord niższe GW. Na koniec kilka kawałków chrobotka, zielony przy wodzie, biały przy spalonej ziemi i czerwony na ścianie.
 Praca wystawiona na Hussarze 2013, ale nie została doceniona przez jury, coś mi się zdaje, że oceniający przegapili wiek jej autora.

poniedziałek, 14 października 2013

Rambo postacią kultową jest i nie ma co z tym faktem dyskutować. Wbił się w popkulturę i już z niej nie wylezie. W poprzednim poście mieliśmy przyjemność poznać kpt. Jack Sparrow który został sportretowany, przez Werewoolf Miniatures jako karaibski ogre Giacynto, a dziś dzielny ramboidalny gretchin z MaxMini.eu.
Ludek jest maleńki nawet jak na mikre rozmiary Grotów, ale niezwykle zadziorny. Ryjos przypomina pierwowzór a to dobrze świadczy o autorze rzeźby. Odnoszę wrażenie, że karabin z petardą to druk 3d. Detali jest sporo i są maciupkie, przy ich malowaniu poszedłem na łatwiznę po prostu połowę z nich pomijając, prozaiczny powód ja już tego nie widzę! Malowałem washami na szybko tym razem się nie sprawdziło. Chciałbym zwalić na wielkość figurki ale nie bardzo mogę, po prostu washe w tym przypadku nie dały rady "wsiąknąć" tam gdzie sobie życzyłem. Na pewno będę musiał poprawić oczy... Fotka na koniec.

sobota, 12 października 2013

Jakiś czas temu dostałem z Werewoolf Miniatures paczkę z ogrami, pirat, Zagłoba i Konkwistador. Na pierwszy ogień poszedł typ o jakże wdzięcznym imieniu Giacynto, kolega ów trudni się korsarstwem na Karaibach. Trzeba uważać!
Giacynto to kawał chłopa, od stóp do czubka głowy mierzy 45mm. Stylistycznie idealnie wpasowuje się w karaibskie klimaty. Kogoś mi ten typ przypomina, ta pleciona broda, dredy pełne koralików i piórek, lekko rozchwiany krok i nieodłączna butelczyna... Świetny ludek kolekcjonerski, ale też może uatrakcyjnić pola bitew.
Rzeźba bardzo dobra, świetnie oddana jest lekkość ruchu podpitego ogra, a dłoń delikatnie obejmująca maleńką buteleczkę to po prostu mistrzostwo wyczucia momentu. Ilość detali wyważona, nie przytłacza jest ich jednak sporo. Różne pasy, guzy, klamry, pamiątkowe czaszeczki i kostki, wywinięte cholewy butów, torby i torbeczki, nie zabrakło też kapitańskiej busoli. Jeśli idzie o uzbrojenie to Giacynto ma się czym pochwalić, gigantyczna zębata szabla, hak na linie, wielgachny pistol za pasem a w cholewie skitrany kozik. Będzie co malować!
Odlew bardzo dobry i staranny, praktycznie zero bąbli. Wąsy przytrzymujące części rozplanowane są odpowiednio i tak wpięte, że nie niszczą powierzchni figurki. Trzeba jednak zwrócić szczególną uwagę przy odcinaniu głowy, udało mi się złamać brodę. Linia podziału niedostrzegalna, nadlewki minimalne, wystarczyło kilka ruchów szczotki. W dwóch miejscach znajdujemy ciut grubsze blaszki wlewowe, pod czaszką przy pasku na plecach i podobnie przy szarfie nad busolą. Ich usunięcie nie stanowi problemu a mamy te pewność, że nie pojawiają się pęcherzyki. Podział na części też dobrze przemyślany. Jasno widać, że tak autor rzeźby jak i ekipa techniczna znają się na rzeczy.
Ludek do kupienia w sklepie ebayowym firmy. Na koniec kilka fotek.

piątek, 11 października 2013

Robota ma się ku końcowi, Emil pokonał piątego Viridiana. Błędnie nazywany dowódcą okazał się szeregowym członkiem oddziału Special Forces. Wątpliwości ostatecznie rozwiało przejrzenie podręcznika do UrbanWar. Ma ciut lepsze charakterystyki niż zwykli troopersi, pełni rolę zwiadu i jest odpowiedzialny za wszelkie misje na tyłach wroga. Malowanie takie samo jak w przypadku poprzednich modeli. Został snajper i sceniczna podstawka. Trzeba się spinać bo Hussar już za tydzień!

poniedziałek, 30 września 2013

Czwarty Viridian opuścił warsztat by zająć miejsce w gablotce. Młody zwolnił, zajęcia w szkole pożerają każdą wolną chwilę. Ciężko było mu się zebrać ale skończył za jednym posiedzeniem. Malowanie podobne jak i poprzedni Viridianie. Wcięło gdzieś zeszyt z notatkami szczęśliwie na blogu dość dokładnie rozpisałem etapy i użyte kolory. Wszystko szło ładnie aż do czasu gdy Emil trafił na ekran radiostacji. Z pomocą przyszedł ostatni numer White Dwarfa, gdzie w kąciku malarskim jakiś typ przedstawił swój sposób na szklane oczy Space Marina. Wreszcie na coś się ten folder reklamowy przydał. Ekran został machnięty, czarnym podkładem, na to poszedł goblin green mieszany pół na pół z czarnym. Czysty goblin green na dolną krawędź i goblin green z niewielkim dodatkiem białego jako blik w narożniku. Wszystko na mokro i w kilkanaście sekund jest efekt! Zdaje się, że teraz pod pędzel trafi dowódca tej bandy a snajper zostanie na koniec.

czwartek, 26 września 2013

No i wreszcie towar BlackGromStudio.eu trafił do oferty sklepowej Faberów. Zapraszam na zakupy.
Przykładowy układ z użyciem podestu, dwóch zapór liniowych i pojedynczego łącznika:

środa, 25 września 2013

Zrujnowana kamienica, to zapowiedź nowej linii produktowej, która ma rozszeżyć moją ofertę na BlackGromStudio.eu. Domek dość spory bo to trzydzieści centymetrów w pionie na ponad dwadzieścia szerokości. Trzy poziomy poziomy i ustawne balkony, pomieszczą sporo ludków. Masa dziur i okien przez, które wygodnie da się lać wrogów Imperatora czy też Gorka (albo Morka). Lada chwila projekt trafia pod laser. I niedługo później do sprzedaży. A tu widoczki.

czwartek, 5 września 2013

Trzeci Viridianin trafił pod pędzel. Czas pracy poniżej dwóch godzin. Podstawka uatrakcyjniona zielonymi strzępkami chrobotka. Reszta malowania bez zmian. Kłopotliwa dla młodego była lampka latarki. Widzę że czas popracować nad malowaniem kryształków.

środa, 4 września 2013

Donald Featherstone zmarł wczoraj w wieku 95 lat. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałem świadomości jego istnienia. Dopiero na wieść o zejściu przeczytałem jakieś lakoniczne notki w sieci. Wynika z nich, że facet był oddany hobby bezgranicznie. Zorganizował pierwszy konwent, udzielał się w BBC, w ciągu życia napisał kilkadziesiąt książek o historycznych grach bitewnych. Prawdopodobnie bez jego zaangażowania współczesny wargaming nadal były jedynie ogrodową rozrywką dla gentlemanów, opartą o Little Wars H.G.Wellsa. Kolos i tytan, o którym gracze związani z hobby od dziesiątek lat, nic nie wiedzieli. Dobrych rzutów Don.

środa, 28 sierpnia 2013

Mój młodszy syn, lat 12 i 1/3, zbiera się do malowania Space Wolfów. By nie poniszczyć plastikowych ludków postanowił poćwiczyć na czymś blaszanym. Po którymś moim ludkowych remanencie trafił do niego zestaw startowy do Urban War. Ludki Viridian szczególnie przypadły mu do gustu, bo przypominały Helgastów, (Killzone robi swoje, ach to młode pokolenie). Drugą nację jakieś roboty i androidy zostawił na później.
Na początku muszę zaznaczyć, że robił sam, strasznie korciło mnie by coś poprawić ale nie pozwalał więc musiałem się ograniczyć do cierpliwego tłumaczenia. Malowanie zaczęło się od położenia z pędzla czarnego podkładu vallejo. Pancerz to jakiś zielony vallejo, piszę jakiś bo na butelce nie oznaczyli co to jest, stare vallejo tak ma i już. Spodnie i rękawy to Bluegray Pale, tu potrafili nadrukować nazwę. Jasne skórzane dodatki to Medium Fleshtone, ciemne jakiś brąz. Karabin, najpierw zlany rzadkim mixem, Bluegray Pale i czarnego a później przetarte na krawędziach i lufie Boltgun metalem. Czerwone elementy, oczka i kamera to najlepszy z możliwych czerwonych czyli farba, którą GW dodawało do zestawu malarskiego goblinów z Morii. Mimo lat farba nadal ma idealną konsystencję i perfekcyjnie kryje. Gdy wszystko dobrze podeschło, zaczęło się washowanie, Gryfon Sepia i Devlan Mud, załatwiły sprawę.
Podstawka to texturujący Armageddon Dust, kładziony tak by zostawiał dużo ziarna, czego nie widać bo młody się rozpędził z sadzeniem trawek. Tłuczone w moździerzu pestki brzoskwini, przy okazji połową pudełka zainteresował się koci szatan i rozsypał po okolicy, mają robić za kamienie czy gruz. Trawka to syberian set od GF9, mój mix jasnozielonej z ciemną, trocinami i mielonym korkiem, wyższe odrośla to tufty Warlorda i GW. Krawędź kładziona czarną vallejo zakryła rozmazane na boki resztki farby i klejów. W drugiej podstawce pojawia się kawalątek jasnego chrobotka zwashowany Ecoliną Warm Gray.
Jak na trzeciego i czwartego ludka w życiu to myślę, że jest dobrze. Zapał nie opada, na warsztacie już kolejny żołnierz. Tym razem plecak będzie malowany osobno. Uważajcie bo młode pokolenie napiera!


 

blogger templates | Make Money Online