środa, 7 września 2016

W ramach wstępu link o co w tym chodzi... Pytanie na dziś: "Twój największy sukces w grze bitewnej lub największe osiągnięcie modelarskie?"

W zasadzie to dwa pytania. NO to jedziemy kolejno.
Nigdy nie byłem jakimś wybitnym graczem, uwielbiam pograć z kumplami ale kminienie rozpisek na ultra-kombosach mnie nie tyle nudzi co odrzuca jako niesportowe. Pamiętacie Carnifexa z 2ed wh40k, S7 T8 W10 bioplazmą, z Null Zonem (4+ save nawet na Virtex granaty) i regeneracją na 4+. Zawsze można było doginać pod sufit ale po co? Gra to nie tylko ciśnienie by ze współgracza zrobić miazgę do trzeciej tury. Zresztą wole gracza nazywać partnerem w grze niż przeciwnikiem. Może dziwny jestem ale nie zawsze muszę wygrać. Oczywiście jakieś tam spektakularne zwycięstwa odnosiłem. W 5ed WFB wystawiłem na bitwę setkę krasnali z czego tylko dwóch nie strzelało, kumpel grający Chaosem nie zadał mi nawet jednej rany, nie ruszyłem żadnego oddziału z miejsca. To była naprawdę jedna z dziwniejszych gier. Miałem 100% skuteczność przy 100% pechu przeciwnika. Słabe to było jakieś.
Kumpel odwdzięczył mi się parę dni później gdy graliśmy w WH40k (2ed). Uparłem się wesprzeć Squaty grubą bandą ogrynów, masa punktów w nich poszła, ziom grał Inkwizycją ze wsparciem Grey Knightów, dobrał na te grę ile wlazło terminatorów, do tego uzbroił ich w Cyclony. Po pierwszej salwie z moich ogrów zostały jakieś trociny, dymiące buty i dziura w ziemi. Inkwizytor poprawił z Exterminatusa i było po bitwie.
Wolę pamiętać jakieś konkretne scenki niż całe bitwy. "Miło" wspominam gdy oddział Ratlingów wysforował się na obszar przeciwnika i zajął bunkier. Dzielnie kurduple ostrzeliwały ze swoich snajperek combat squady Ultramarines. W pewnym momencie kumpel wkurzony brakiem postępów popchnął do ataku terminatorów. Jeden z nich tachał thunderhammer. Przeleźli przez ścianę bunkra jakby była z kartonu i wywalili ze stormbolterów i granatów do skitranych w ruinach halflingów i nic ZERO strat. W odpowiedzi snajperzy strzelili do zakonników praktycznie z przyłożenia, pięciu terminatorów padło. Po bitwie kumpel mi ich oddał i... przestał grać w Wh40k, a ja poza ludkami mam wyrzuty sumienia.

W sumie najfajniejszą bitwą była ta którą rozegraliśmy z gośćmi z Games Workshop. To pierwsza pokazowa bitwa na 5ed WFB rozegrana w Polsce. Trochę był stres bo nie wiedzieliśmy nic o Lizardmenach, trzeba było improwizować by mieć co wystawić. Po wizycie w HQ GW miałem trochę starych Slaanów, piątkę dało się posadzić na przechwycone od Dark Elfów Cold One`y, zrobiłem też jakichś scoutów z dmuchawkami, nie pamiętam czy w końcu weszli na stół. Na parę dni przed bitwą przyszła paczka z pudłem zawierającym 5ed. Na szybko malowaliśmy skinki i saurusów, ostatecznie coś tam udało się wystawić. Gość z UK przywiózł nieźle pomalowaną Bretonię. Bitwy chyba nawet nie dograliśmy. Pamiątką po niej jest krótka notka i fotka w 207 White Dwafie.

Jesteśmy na górnej fotce. Daje się rozpoznać, Krzysia, Jarka, Damiana, Jerzego M, Gibbona, Kangura, ta wesoła biała plama na pierwszym planie to ja ;)



Druga cześć pytania. W 2007 roku Games Workshop zorganizowało polskiego Golden Demona. Zwyczajowo podczas jego trwania, by dać jury czas na ocenę prac, organizowane są różne dziwne konkursy, jednym z nich jest Scrap Demon. Polega to na skonwertowaniu z dostępnych bitsów w dość krótkim czasie scenki na zadany temat. Udało mi się przysiąść na moment i zmajstrować coś na szybko, no i wygrałem.

6 Comments:

  1. Maniex said...
    Konwersja świetna, ale za artykuł w WD to już pełen szacun. Mam bardzo podobne podejście do grania. Gry w których wygrywam miażdżąc przeciwnika pozostawiają po sobie jakiś taki niesmak. Staram się do tego nie doprowadzać za często poprzez podejmowanie ryzykownych decyzji w sytuacji kiedy zaczynam za bardzo wygrywać :-)
    Asterix said...
    No wzmianka w WD to coś czym niewielu może się tu pochwalić.
    Gonzo said...
    Maniex, coś w tym jest!

    Co do White Dwarfa to stare czasy i inne GW...
    Unknown said...
    Brakuje mi tych starych WD. Z artykułami jak np. zrobić fajny teren ze śmieci. Ale za fotkę i statuetkę szacun Gonzo :)
    Gonzo said...
    GW nie po to ma w ofercie pierdylion terenów by teraz uczyć ludzi jak zrobić coś fajnego z pudełka po pizzy i rurce po pringlesach. Masz kupować gotowce!!
    Nowy WD, daje radę i jeszcze ludzika dołożyli.

    Unknown said...
    Pierwsze cztery numery dadzą radę, a potem coś nowego pewnie wymyślą :)

Post a Comment



 

blogger templates | Make Money Online