piątek, 25 stycznia 2013

Jutro i pojutrze Zjava 2013 się wybieram się... Zabieram buty, na zmianę i dwie dychy na wjazd. Tradycyjnie będą planszówki, karcianki, sklepy ze z konwentowymi zniżkami, końkursy z nagrodami i inne zwyczajowe atrakcje. Poza tym kilka paneli zapowiada się wyjątkowo ciekawie...

Chwila wieczorem zaowocowała kolejnym nurglowym space marinem konwertowanym ze zwykłego snap-fita. Główka i plecak to bitsy z MaxMini.eu, robak robiący za mackę moja produkcja, nurgling to ludek z plastikowego zestawu Games Workshop. Całość robót około godziny.





Championi powstawali na różne okazje. Pierwszy był koleś na desce, podczas ostatniej Apocalypsy robił za Herolda Nurgle na palankinie. Kupa jest z gipsu rozrobionego z rzadkim wikolem. Dla efektu wyciskana przez torebkę, więcej fotek jak typa pomaluję. Dwa kolejne to twory powstałe do FUBAR`a, czysta radocha tworzenia, mogą nie mieć zaczepienia w WH40k ale co tam, wyszły fajnie. Części to 100% bitsów z MaxMini.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rury wyschły, dopasowanie ich to już czysta przyjemność. Położyłem też podkład. Ostania puszka spraya Games Workshop okazała się jakaś felerna, albo mniej farby teraz ładują albo nieuczciwy sprzedawca wcisnął mi jakąś wypsikaną. W każdym razie, biały GW wyszedł, skazany więc byłem na użycie tego co było na stanie czyli jasnoszarego Dupli-Kolor. Producent sprzedaje osobno zestaw wymiennych dysz, wybrałem średnią ale "psik" nie jest tak równy jak w przypadku 'citadela', farba nie wszędzie się dostała i nie do końca pokryła. W niektórych miejscach zalałem detal, przeraziłem się na poważnie, ale po 40 minutach pod lampą medium odparowało. Powierzchnia jest odpowiednio matowa i fajnie lekko gumowata, tragedii nie ma ale też nie konam z zachwytu.

niedziela, 20 stycznia 2013

Usiadłem do warsztatu z zamiarem malowania. Po porannej sesji z orkowym generałem, kiedy to przy okazji machnąłem buty i gacie pięciu burna boyzom i podobnej liczbie lootasów, właśnie te uroczą dziesiątkę pierwotnie miałem wykończyć. Popatrzyłem, pomyślałem i mi się odechciało. Zrobiłem trochę porządku na stole, wywaliłem stare pudełko po ciastkach w którym trzymałem dwu składnikowe kleje i epoksydy, przez chwilę chciałem je nawet oszczędzić bo dzielnie służyło przez ostatni rok ale było już tak zapyziałe, że ostatecznie trafiło na zasłużoną emeryturę do śmietnikowego raju. Ha, odgrzebując syf znalazłem niedokończoną dwunastkę ferali, tiaa, w sumie to szybka piłka by ich wykończyć na pewno prostsi niż burnasi/lootasi... zrobiłem mokrą paletę, wymieniłem wodę wybrałem pędzle i mi się odechciało... Nastawiłem pranie i zmywarkę, godzinka piętnaście wolnego od prac domowych, co by tu, kurde zmajstrować... w sumie to wolę składać do kupy coś z niczego niż malować... Jakiś czas temu wszedłem w posiadanie niezliczonej ilości snap-fitowych space marinów, cześć pójdzie dla młodszego na Space Wolfy, część stanie się Salamandrami więc bez sensu by się kurzyły. Dość jęczenia, dziś urodzę nurglowego sm`a... wygrzebałem co się mniej więcej nadawało, kilka główek, plecaki, energy guna, jakąś mackę i zacząłem kombinowanie co i jak dopasować. Bitsy z Maxmini.eu


Zwyczajowo zacząłem od brutalnej dekapitacji. Dobrałem główkę, biohazard head, czy jakoś tak się to nazywa, fajna z rurą i w ogóle taka w klimacie. Nurglowy SM powinien być w purchlach i lekko podgniły, jako że pancerza nie zmieniał od herezji to też trzeba by jakoś zaznaczyć. Zdarłem z prawego naramiennika krawędź, nawierciłem otwory pod nity, rozdarłem lewy a z odrobiny greenstuffa porobiłem purchliny i robale. Nóż nie oszczędził oczywiście i orła. Poszło dość sprawnie. Jazda się zaczęła przy dopasowywaniu broni. Standardowy bolter mi nie pasował, wyciąłem dłonie i na klej do plastiku przytwierdziłem do ludka. Superglut w tym przypadku się nie sprawdza, bo skleja za szybko i za sztywno, klej do plastiku rozpuszcza powierzchnie przez co można przez parę chwil pokombinować z dopasowaniem. Broń niestety straciła dolną podpórkę...


Z patyczka zrobiłem nity, i dopasowałem plecak upiększając go gustownym liszajem, doszły też nowe robaki i coś tam... Z plecaka odciąłem prawą rurę, z greenstuffu zrobiłem nowe długie rureksy, które będą szły od maski na ryju do zbiornika. Fotki później bo poszły do zamrażalnika. Plusem prac pod moją lampą jest dogrzewanie w zimie ale jej moc jest taka że greenstuff mi się rozpuszcza i co jakiś czas muszę go odstawiać do lodówki zresztą z FIMO też tak robię. Koniec dłubania space marina, rury muszą poleżeć...

Czekając aż rury stwardnieją, wyciągnąłem nowego ogryna z Maxmini. To przed produkcyjny stan żywicowy, ludek będzie sprzedawany w wersji metalowej. Wyrzeźbiony przez Boba Olley`a w tym cudnym oldskoolowym stylu wesprze moją armię Squatów. W zestawie znajdują cztery głowy, trzy ręce z bronią i łapka lewa z kastetem. Jest z czego wybierać. Cena jeszcze nie jest ustalona. Od siebie dorzuciłem ciężkiego guna, też z oferty Maxmini. Podstawka ze śmieci, takie zawsze są najfajniejsze. I na dziś tyle...

Jakiś czas temu trafił do mnie ludek z Kromlecha. Wg producenta jest to tankista. Być może w oryginalnej czapce, tak. Niestety domowe koty bojowe pozbawiły ją daszka. Ork dostał poniemiecki hełm i został polowym generałem.

 

blogger templates | Make Money Online