Donald Featherstone zmarł wczoraj w wieku 95 lat. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałem świadomości jego istnienia. Dopiero na
wieść o zejściu przeczytałem jakieś lakoniczne notki w sieci. Wynika z nich, że facet był oddany hobby bezgranicznie. Zorganizował pierwszy konwent, udzielał się w BBC, w ciągu życia napisał kilkadziesiąt książek o historycznych grach bitewnych. Prawdopodobnie bez jego zaangażowania współczesny wargaming nadal były jedynie ogrodową rozrywką dla gentlemanów, opartą o
Little Wars H.G.Wellsa. Kolos i tytan, o którym gracze związani z hobby od dziesiątek lat, nic nie wiedzieli. Dobrych rzutów Don.
Naprawdę wstyd.
OdpowiedzUsuńNa książkach Featherstone'a wychowali się m.in. Priestly, Chambers, Johnson czy Halliwell.
Wstyd jak cholera. Należy dorzucić jeszcze Bryana Ansella i miliony innych typów a w zasadzie całe pokolenie twórców i graczy. U nas Featherstone to postać nieznana.
OdpowiedzUsuń